Jak sprytnie i bez wysiłku posprzątać po gotowaniu z dzieckiem.

Jan Kuroń
irobot roomba i7

Czas teraz mamy mocno wyjątkowy, bo i placówki oświatowe są pozamykane, i my ze względów prewencyjnych mamy zalecenia siedzenia w domu, nierzadko z dziećmi.

Jak sobie poradzić w tym czasie, aby nie zwariować ale też mieć poczucie dobrze wspólnie spędzonego czasu? U nas, jak się zapewne domyślacie, dużo czasu upływa na wspólnym gotowaniu. Ignacy przychodzi do kuchni, stawia sobie krzesło i jest pierwszym asystentem kuchennym.

Nasza klasyka to poranne placki z jabłkiem, zapiekane płatki owsiane z orzechami i miodem oraz zwykłe – niezwykłe kanapki. O ile przy tym trzecim daniu nie ma większego kłopotu (pokrojone przez ojca pieczywo, ser i inne dodatki ułatwiają zażegnanie kryzysu w postaci odciętego palca, a sensowny nóż pozwala pokroić paprykę czy ogórka bez większego ryzyka), to w przypadku pierwszego i drugiego dania nie będę Was oszukiwał – czasami mamy lekki Armagedon. Staramy się minimalizować straty, ale podstawą jest dla nas, aby nie zrazić Ignacego do zaangażowania w kuchni i coraz bardziej samodzielnego gotowania.

Tu podzielę się z Wami dwoma patentami, które mocno ułatwiają nam wspólne aktywności w kuchni – w trakcie i po.

Po pierwsze staramy się czyścić blaty na bieżąco. Cały czas powtarzamy „okruszki do puszki!” oraz „dzieci nie lubią na blacie śmieci”. Działa! Młody bardziej niż chętnie pilnuje, żeby mieć miejsce, a co za tym idzie sprawniej przygotowywać posiłki. Na śmieci mamy postawioną miskę na blacie, aby młody nie latał z krzesła i na krzesło i przy okazji nie rozrzucał wszystkiego wokół.

Nie będę Was oszukiwał – oczywiście wypracowujemy dobre nawyki, ale czy nic nam nie spada pod nogi, tego  bym nie powiedział 🙂

I tu mamy drugą pomoc. Gdy skończymy gotować, myjemy rączki i zasiadamy do stołu. Po jedzeniu obowiązkowo spacer na ogródek, a w tym czasie rusza magia. Uruchamiam przez telefon naszego „Przyjacielka”, jak o nim mawia nasz przedszkolak, czyli robot odkurzający iRobot Roomba i7+.

Wcześniej robot zeskanował powierzchnię salonu i kuchni i ma w swojej pamięci plan domu. Nie obawiam się zatem, że poobija nogi od stołu, wyspy czy rogi ścian. Jeździ tak cicho, że nie budzi psów, ani nas z rana (gdy ustawimy odkurzanie na wczesny ranek). Dodatkowo ma jakieś bystre oko (kamerę), że nie wjeżdża na przeszkody (uwaga!) i oczywiście nie spada ze schodów. Miski psów postawione są za specjalną „zasłoną elektroniczną” i  odkurzacz po prostu je omija. Śmieszna wirująca szczotka z boku wymiata paprochy spod narożnika i szafek. A finalnie, po sprzątaniu, iRobot – czyli nasz Przyjacielek – wraca sam do swojej stacji dokującej, oddaje tam wszystko, co zebrał z podłogi i sam się ładuje.

Tak to wygląda i uczciwie Wam powiem, że ilość czasu i spokoju, który zyskaliśmy w domu jest ogromna. Nie tylko dlatego, że nie musimy sami latać na rurze od tradycyjnego odkurzacza, ale też dlatego, że nasz syn uwielbia ganiać się z tym sprzętem. Jest to zakup na lata, który nie tylko usprawnia życie, ale także daje nam coś bezcennego. Czas.

Gotujcie i Wy razem z dziećmi. To cudownie rozwija najmłodszych i pod kątem sensoryki, motoryki małej i smaku! Jak widać, da się to robić bez większego stresu 🙂

W kolejnym wpisie pokażę Wam asortyment kuchenny dla młodego asystenta kucharza!

Wasz Jasiek

Może Ci się spodobać

Zostaw Komentarz