W końcu udało się nam opanować sytuację w Londynie. Nie było łatwo, ale o tym szczegółowo na onet.pl 🙂
Tu zapraszamy Was na mały rekonesans – okiem Anety i Jaśka Kuroniów – dzień po dniu.
Le Cordon Bleu, czyli Kulinarna Akademia, to miejsce zacne, smaczne i bardzo wymagające. Zarówno pod kątem zaangażowania, ćwiczeń, jak i czasu spędzonego w szkole. Nauczyciele są wymagający, choć bardzo sympatyczni. Dużo egzaminów, a oceny postępów w nauce, staranności (np. czystego i uprasowanego kitla, kompletnego stroju lub kompletu notatek) i rozwoju umiejętności dokonywane są przez Chef’ów po każdych zajęciach. Kto jednak da radę, jak nie Kuroniowie? 😉
Póki co, kilka zdjęć z ostatnich dni, czyli łażenie po Londynie, odwiedziny w POSKu (Polskim Centrum Społeczno Kulturowym), badanie terenu oraz zmiany lokalizacji – czyli miejsca zamieszkania.

Kolejny niezbędnik Kuroniów. Jan Kuroń wręcz się uczy tego na pamięć – po co? … a któż to może wiedzieć 🙂

BĄDŹ WIEDZĄ!!! Tak, właśnie po to jesteśmy w Londynie i Kulinarnej Akademii, aby stać się wiedzą i przekazywać ją dalej!

Balham. Pierwsza lokalizacja, w której mieszkaliśmy. Było super, tylko noclegi bardzo drogie. Mimo to, wspominać będziemy z ciepłem w sercu.

Jasiek Kuroń dowiedział się, że będziemy mieli gdzie mieszkać! Jest radość!
Choć może to szczęście spowodowane tym, że nauka w Kulinarnej Akademii zaczyna się wkrótce? 😉

Pierwszy dzień w szkole. Książki, które dostał Jasiek na dziale dla szefów. Aneta dostanie jeszcze kolejne „cegły”, tyle że z cukiernictwa. Wszystko trzeba opanować do egzaminu za 3 miesiące!!!

Identyfikatory. Bardzo poważna sprawa, choć jednak nie kluczowa. Aby dostać się do szkoły należy zeskanować palec wskazujący. Tak!!! Tu identyfikowani jesteśmy po liniach papilarnych – trochę matrix.. 😉

Zmęczona żona. Dzień wcześniej mocno zapłakana, w tym dniu już lepiej. Bo już była nadzieja, że nie trzeba będzie zmieniać lokum z 40 kg bagażu (każde z nas) tylko będziemy mieli swój kąt. (W restauracji „Łowiczanka” w Londynie – POSK)

A to miejsce, w którym byliśmy umówieni. Mieliśmy tam zamieszkać. Przyjechaliśmy, czekaliśmy i się nie doczekaliśmy. o 18.30 musieliśmy na CITO szukać lokacji do spania. Pomimo uśmiechu, nie było wesoło…

Ale dzięki Gosi Kuzminskiej-Augustsson i Pani Agnieszce – następnego dnia nawet kawa się do nas uśmiechała. Mamy siebie, mamy dobrych ludzi wokół. Nie ma co tracić nadzieji – wszystko co dobre do nas wróci.
Następną fotorelację nadamy za 2 dni. Będzie już bardziej chronologiczna 😉
A ciekawostki z naszego wyjazdu już niedługo na onet.pl – oczywiście damy znać na fanpage’u na fb Jaska Kuronia.