Odkąd pamiętam marzyłem o studiach w Le Cordon Bleu.
Gdy zaczęliśmy wspólnie z żoną gotować, stało się to niemal naszym wspólnym celem – że kiedyś tam w końcu trafimy. Sprawa nie jest prosta: abstrahując od cv, listów motywacyjnych i różnych formalności – w tym znajomości jęz. angielskiego (lub francuskiego) na poziomie średnio zaawansowanym… dochodzą jeszcze niebagatelne koszty. To ostatnie było dla nas zaporą, murem wręcz nie do przeskoczenia. Jak uzbierać 80 tysięcy złotych – bo kursy to koszt 6500 Funtów (+500 Funtów za dyplom) kulinarny i 5500 Funtów (+500 Funtów za dyplom) z cukiernictwa. Wychodzi elegancko 13000 Funtów za sam kurs… a koszty utrzymania, zamieszkania, przelotów…? My nie zarabiamy kroci, a wszystko, co mamy „ponad” przeznaczamy na wyjazdy dla dzieci, na pomoc psom, na tych słabszych…
Półtora roku temu mój Teść (człowiek o wielkim sercu, zaraz dowiecie się dlaczego) zadał ciężkie pytanie: ILE??? Wtedy też z Anetą odpowiadaliśmy wymijająco „Tyle, co dobry samochód” lub „Tyle co solidny remont mieszkania”. Westchnął i wymamrotał pod nosem „No to sporo… nie będzie lekko…”. Na tym dyskusję zakończyliśmy. Sami staraliśmy się odkładać, jednak gdy prowadzi się działalność cały czas pojawiały się nowe koszty ( a to strona, a to publikacje, a to współpraca z Iksińskim lub Igrekowskim). Pieniędzy generalnie nie było zbyt wiele na spełnienie marzeń.
4 dni temu JANUS (zwany tak przez nas od swego imienia – Janusza) czyli teść, zasiadł z poważną miną i zadał kolejne pytanie „KIEDY??!”. Odparliśmy, jak na lekcji w szkole średniej – niezwłocznie – że od marca. Pokiwał głową i odesłał nas do Mamusi. Po szybkiej wymianie kurtuazji – usłyszeliśmy „Nie mówcie jeszcze Tatusiowi… ale ja już obliczyłam i jedziecie!!”. 3h później to samo usłyszeliśmy od Teścia.
(Później przekazała nam Mama, że dokładnie Tata rzekł „choćbym się miał zaje*ać, to i tak ich poślę na ten kurs tam!!!” – jest CUDOWNYM CZŁOWIEKIEM, OJ JEST).
Pominę to, jak bardzo się cieszyliśmy – że wypiliśmy całe grzane wino, że biegaliśmy po śniegu na bosaka, że robiło nam się jednocześnie gorąco i zimno… Jedno było najważniejsze – jedziemy tam RAZEM! Cokolwiek by się nie działo, to mamy siebie. Ja jadę na kurs kulinarny, Aneta cukierniczy. Będziemy wynajmować tam pokój. Będziemy przylatywać do Polski, aby być w programie „Pytanie na Śniadanie”, będziemy dla Was gotować ale też opowiadać jak nam tam jest 🙂 Oczywiście wrócimy, 21 czerwca – bo 20go kończy się kurs. Będziemy mądrzejsi, będziemy biało-niebiescy… będziemy rycerzami błękitnej wstęgi.
Mamy nadzieję, że wrócimy tam na kolejne 2 etapy, aby zakończyć kurs w całości. Wiemy jednak jedno, nie ma nic piękniejszego od Rodziny, która kosztem swoich marzeń spełnia marzenia własnych dzieci.
Wiesławo i Januszu Skibińscy – macie w nas ogromnych dłużników. Jesteście wspaniałymi ludźmi o wielkich sercach. Jesteście Rodzicami przez wielkie R. Nie wiem, jak Wam podziękujemy, nie wiem sam. Jednak już teraz chcielibyśmy (pomimo tego, że nie czytacie Internetu), żebyście wiedzieli, że Was UWIELBIAMY! Takich ludzi, jak Wy warto pokazywać nucąc Sipińską „cudownych rodziców mam…”.
A moja żona mówi, że ojcem i matką może być każdy – a Tatusiem i Mamusią to już ktoś zupełnie wyjątkowy 🙂 – coś w tym jest.
DZIĘKUJEMY WAM Z CAŁEGO SERCA!!
8 komentarzy
Czytam i płaczę……..wzruszyłam się.
Gratuluję i życzę powodzenia. Uściski dla Rodziców 🙂
Serdeczne pozdrowienia dla całej rodziny 🙂 czytają aż mi się łezka w oku zakręciła……..
Czytam ze wzruszeniem ,bo widzę jak bardzo to doceniacie jak szanujesz teściów ,za to co dla Was robią ,.Ja myślę że w miare swoich możliwości każdy prawie rodzic chciałby spełnić marzenia własnych dzieci ,,,ale nie wszystkie dzieci umiom to docenić ..Janie i Anetko dużo zdrowia i szczęścia….
Kochani, dzięki wielkie za ciepłe słowa, Teściów uściskamy 🙂 Zapewne nie raz! A radość tym większa, bo i efekt chyba będzie niczego sobie! Będziemy na bieżąco pisać 😉
No i wyjechaliście? Jakaś cisza na stronie, poza tłustym czwartkiem, więc pewnie jesteście w trakcie? Powodzenia w każdym razie życzę i czekam na relację!
Wyjechaliśmy, wyjechaliśmy. Już powoli rozkręcamy się z relacjami z Lodynu 🙂